Kraje Beneluksu słyną z wysokiego poziomu rolnictwa, a stopień usprzętowienia gospodarstw należy do najwyższych w Europie. Tamtejsze rolnictwo opiera się na sprzęcie importowanym, głównie pochodzącym od renomowanych producentów niemieckich, włoskich czy francuskich. On właśnie dominuje w komisach, a także na giełdach sprzętu rolniczego.

Wśród kilkuletnich ciągników oferowanych w komisach Belgii i Holandii prym wiodą maszyny marki John Deere, w grupie traktorów wiekowych najwięcej jest maszyn marek Fiat i Ford. - Staramy się mieć w ofercie wyłącznie maszyny w pełni sprawne, z kompletną dokumentacją. Nawet te wiekowe traktory mają często niezbyt dużą liczbę przepracowanych motogodzin - podkreślają w belgijskiej firmie Toussaint, handlującej "używkami". Przykładem mogą być cieszące się sporym powodzeniem np. średniej wielkości traktory John Deere z roczników 1985-1990, mające na liczniku 5-6 tys. motogodzin. Jak podkreślają sprzedający, takie maszyny trzymają ceny, kosztują nawet ponad 10 tys. euro. W kilku holenderskich komisach zaproponowano nam ciągniki marek Ursus, Belarus, a głównie czeskie Zetory. Te ostatnie kosztują średnio o 30-35 proc. mniej niż maszyny marek zachodnich o podobnym stopniu wyeksploatowania.

Spora jest też oferta prostych maszyn rolniczych, np. pługów czy siewników. Tamtejsze komisy mają całą gamę pługów Kverneland czy Naud. Do wzięcia jest też wiele kilkunasto- czy kilkuletnich bron, o szerokości pracy do 800 cm. W ofertach są siewniki, w tym dość mało znanych w Polsce, a popularnych w krajach Beneluksu i w Skandynawii marek, np. Tive. Tamtejsi sprzedawcy proponują też coraz więcej systemów nawadniających (np. Bauer). Od kilkunastu miesięcy rośnie również oferta ładowaczy samojezdnych, co jest odpowiedzią na większy popyt zgłaszany m.in. przez odbiorców z Polski, ale i innych krajów stanowiących chłonny rynek dla "używek" (np. Portugalia czy Grecja). Wśród ładowaczy najwięcej jest maszyn tak cenionych marek, jak Deutz-Fahr czy JCB, ale i niemal nieznanych, jak Mustang czy Jogger. Zazwyczaj są to ładowacze uniwersalne, o udźwigu 350-800 kg, z bogatym zestawem osprzętu (łyżki, widły, chwytaki). Jak nas poinformowano, niektóre z maszyn nie pochodzą z Belgii czy Holandii, ale niejako tranzytem trafiają tu z innych krajów, np. z Anglii.

Kraje Beneluksu są też ważnym źródłem zaopatrzenia w używane kombajny. Prym wiodą te do zbioru zbóż (najwięcej ofert dotyczy maszyn marek New Holland i John Deere z hederami o długości 4-6 m), a ciekawostkę stanowi wzmożony popyt na kombajny do zbioru ziemniaków (np. marki Grimme), którymi jeszcze kilka lat temu interesowali się tylko nieliczni. Wzrasta oferta kombajnów zielonkowych typu ciągnikowego, które można kupić już za kilka tys. euro (np. kilkunastoletnie marki Rivierre Casalis), aż do kilkudziesięciu tys. euro za paroletnie, takich marek jak John Deere czy Case. Swoistym znakiem czasu jest też wzrost podaży pras do belowania (np. Case, Welger, Vicon), co związane jest ze wzmożonym popytem na takie produkty. Zazwyczaj stan techniczny jest dobry, jak podkreślają sprzedawcy, maszyny są wyeksploatowane co najwyżej w 65-75 procentach.