Wiadomości z rynku

piątek
27 grudnia 2024

Z chłopa transportowiec

Dostawczy mercedes plus opel na przyczepie równa się ciężarówce
21.11.2008 00:00:00
Pan Adam nie wiedział, że w momencie podczepienia do dostawczego Mercedesa Sprintera przyczepy i wyjechania takim zestawem na drogę krajową może zmienić się jego status prawny. Kierowane pojazdy przekroczyły bowiem łącznie 3,5 t dopuszczalnej masy całkowitej. Tym samym Mercedes stał się ciężarówką, a poruszanie się nimi po krajówce obligowało, przynajmniej według niektórych, do uiszczenia opłaty drogowej,
Pan Adam nie wiedział, że w momencie podczepienia do Mercedesa Sprintera przyczepy i wyjechania takim zestawem na drogę krajową może zmienić się jego status prawny. Kierowane pojazdy przekroczyły bowiem łącznie 3,5 t dopuszczalnej masy całkowitej. Tym samym poruszanie się nimi po krajówce obligowało, przynajmniej według niektórych, do uiszczenia opłaty drogowej, czyli wykupienia, wypełnienia i naklejenia winiety. A on tego nie zrobił.
Ta niewiedza będzie prawdopodobnie kosztować pana Adama 3 tysiące złotych. Prawdopodobnie, bo ukarany zamierza do końca odwoływać się od decyzji o karze.
Pomocnik rolnika z lawetą
Mieszka na Podlasiu. Oficjalnie nigdzie nie pracuje. Mówi, że utrzymuje go dziewczyna. Na co dzień pomaga ojcu, który ma 2 hektary ziemi rolnej. Dzięki tej ziemi ojciec, rolnik, może być płatnikiem składek do Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS), a nie znacznie droższego ZUS-u. Przy okazji ubezpiecza też syna, formalnie też rolnika, bo pomagającego mu przy 2-hektarowym gospodarstwie.
Feralne dla pana Adama zdarzenie miało miejsce w maju 2008 roku, kiedy to, jak powiada, postanowił pomóc siostrze mieszkającej w Belgii i przywieźć do Polski jej samochód, uszkodzony za granicą. Cel: naprawa w tańszym, polskim warsztacie. Wybrał się na Zachód Mercedesem Sprinterem, pożyczonym od znajomego. Do Merca podczepił lawetę. Oba pojazdy mają w papierach DMC do 3,5 tony, a on sam - "osobowe" prawko kategorii "B" z dodatkową kategorią "E" uprawniającą do holowania przyczepy. W drodze powrotnej na przyczepce kolebał się już Opel Corsa siostry.
- Spokojnie przejechałem tak przez Belgię, Niemcy i połowę Polski. Kłopoty zaczęły się dopiero przy zjeździe z A2 pod Strykowem - wspomina. - Inspekcja Transportu Drogowego wyhaczyła mnie z kolumny pojazdów powoli przesuwających się w korku. Nie miałem nawet pojęcia, co to za formacja, ale ponieważ byli w mundurach, posłusznie się zatrzymałem.
"Głupi byłem!"
Tymczasem inspektorom chodziło właśnie o masy. Już na pierwszy rzut oka widać było bowiem, że 3,5-tonowy Sprinter z Oplem Corsą na lawecie na pewno przekracza łącznie z tą przyczepką "magiczne" trzy i pół tony, powyżej której to masy zaczynają "działać" na pojazdy ustawy o transporcie i o opłatach za drogi publiczne. Wygląda też na to, że wiedział o tym i właściciel Sprintera. Wśród szpargałów na półce w desce rozdzielczej funkcjonariusze od razu dostrzegli blankiet tygodniowej winiety za 30 złotych. - Okazało się, że nawet była wypełniona - mówi pan Adam. - Tylko że ja nic o niej nie wiedziałem. Tym bardziej nie wiedziałem, iż trzeba jej część nakleić na szybie, aby dopełnić formalności. Głupi byłem! Mając tę winietę naklejoną jak należy, nie musiałbym płacić na autostradowych bramkach, a wydałem przy nich w sumie ze 40 złotych. No i na dodatek jeszcze przyczepili się ci inspektorzy! Powiedzieli, że jazda z nienaklejoną winietą jest jak jazda w ogóle bez winiety. A za brak winiety na drodze krajowej kara jest ściśle określona: 3.000 złotych.
Decyzja administracyjna o takiej karze finansowej przyszła w październiku. Adresowana jest do właściciela Sprintera. Ostatecznie jednak to pan Adam poczuwa się do obowiązku, aby ją zapłacić, bo nie chce robić świństwa koledze. Jednocześnie rozpaczliwie szuka sposobu na spowodowanie anulowania jej. Właśnie przygotowuje odwołanie.
Na chłopski rozum
Syn rolnika zasiadł do internetu i zaczął zgłębiać przepisy. Uważa, że znalazł punkt, którego może się uczepić jak ostatniej deski ratunku. - Według mnie winiety, tak samo jak obowiązek rejestrowania czasu pracy kierowcy, dotyczą tylko przewozów drogowych, czyli zarobkowych, wykonywanych przez firmy transportowe i przewozów na potrzeby własne, wykonywanych przez inne firmy - perorował w rozmowie z nami pan Adam. I wywodził, że prywatny przewóz lawetą samochodu dla siostry nie jest ani jednym, ani drugim, bo nie wiozła go firma.
- W moim przypadku karanie za brak winiety na tej samej zasadzie, co przewoźnika, jest wewnętrznie nielogiczne. No bo jeżeli faktycznie nieświadomie wykonałem transport drogowy, to dlaczego nie ukarano mnie również za brak licencji transportowej albo zaświadczenia o wykonywaniu przewozów na własne potrzeby? Dlaczego wreszcie nie czepiali się tachografu? Czy jeśli będę jechał autem osobowym o DMC 2,5 t i doczepię taką przyczepkę, przekraczając łącznie 3,5 t DMC, to też będę musiał wykupywać winietę?
Konsternacja w inspekcji
Pan Adam jeszcze nie zna odpowiedzi na te pytania, bo w momencie, gdy zamykaliśmy to wydanie gazety, dopiero redagował treść odwołania. Zapytaliśmy więc bezpośrednio inspektorów transportu drogowego, jak należy zachować się w sytuacji, gdy łączna dopuszczalna masa całkowita zespołu pojazdów, czyli samochodu i przyczepy, przekroczy 3,5 t.
Co do tachografów, byli zgodni. Powołali się na Rozporządzenia Komisji Europejskiej nr 3820/85 oraz 3821/85. Nakładają one wprawdzie na użytkowników aut o DMC do 3,5 t włącznie, a jeżdżących w zestawach przekraczających tę masę, obowiązek wyposażania takich aut w tachograf, ale wyłączają z tego obowiązku te pojazdy, które są wykorzystywane tylko do niehandlowego przewozu w celach prywatnych.
- Pod to można podciągnąć prywatny przewóz swojego prywatnego auta czy należącego do kogoś z rodziny, o ile wynika to np. z faktury zakupu tego samochodu - wyjaśnił nam Antoni Nosal, wojewódzki inspektor transportu w Krakowie.
- W sytuacji, gdy przewóz jest wykonywany dla kogoś, podpada to już pod przepisy o transporcie drogowym i o czasie pracy kierowców.
A co z winietą? Tu zgodności nie ma. Według inspektorów, którzy ukarali pana Adama w oparciu o polskie przepisy, do uiszczenia opłaty za przewóz po drodze publicznej zobligowany jest każdy podmiot, a więc także osoba prywatna, o ile DMC zespołu pojazdów przekracza 3,5 t.
Z kolei zdaniem inspektora A. Nosala, kluczowa jest definicja przewozu drogowego. Zgodnie z rozporządzeniem nr 561/2006 Parlamentu Europejskiego i Rady takim przewozem jest "każda podróż odbywana w całości lub w części po drogach publicznych przez pojazd, z ładunkiem lub bez, używany do przewozu osób lub rzeczy" (art. 4. pkt "g", jednak prywatny przewóz w celach niezarobkowych, wykonywany zestawem pojazdów nie przekraczającym łącznie 7,5 t DMC jest wyłączony spod działania tej definicji (art. 3. pkt "h").
A więc odwołanie pana Adama może mieć sens!
Jak to robią zawodowcy?
Przemysław Piórski, właściciel firmy importującej pojazdy w województwie zachodniopomorskim:
- Często zdarza się, że mój zespół pojazdów przekracza 3,5 t DMC, mimo to jeżdżę bez tachografu, bo lawetę podczepiam pod osobowego Jeepa, a przepisy nie przewidują montowania tacho w osobówkach. Nie dotyczą mnie więc także przepisy o czasie pracy, co miałoby miejsce, gdyby Jeep miał status auta ciężarowego. Natomiast winiety kupuję, bo ktoś mi kiedyś wyjaśnił, że trzeba je mieć, gdy pojazdy przekraczają łącznie 3,5 t DMC. Przyznam, że dotąd nie wnikałem: zasadnie czy nie. W moim przypadku decyduje ekonomia. Kupując winietę za 12 złotych, mogę bez dodatkowych opłat na bramkach poruszać się po polskich autostradach. Normalnie przejazd kosztowałby mnie nie 12, lecz około 60 zł, więc to czysty zysk.
Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.